Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi AdAmUsO z miasteczka Katowice. Mam przejechane 66677.37 kilometrów w tym 12733.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy AdAmUsO.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 66.10km
  • Teren 55.00km
  • Czas 04:46
  • VAVG 13.87km/h
  • HRmax 174 ( 96%)
  • HRavg 158 ( 87%)
  • Kalorie 5377kcal
  • Podjazdy 2662m
  • Sprzęt "S"kładak bujak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade Garmin MTB Marathon - Ustroń 2012

Sobota, 4 sierpnia 2012 · dodano: 09.08.2012 | Komentarze 2

a miało być tak pięknie ...
Założenia treningowe przed startem zrealizowane, porządnie wypoczęty przed wyścigiem byłem, a pojechałem "słabo". Może to kwestia słabo przespanej nocy przed startem ? (sierściuchy ganiały się cały czas i nie dawały spać :/) może to kwestia temperatury ? która w prognozach zapowiadała się bardziej optymistycznie, dla mnie ;)
Zwalę wszystko na słabą psyche tym dniu, zmierzły byłem z rana, w drodze do Ustronia prawie usnąłem w samochodzie, przed startem bez woli walki, nastawiony raczej na miłą wycieczkę niż na ściganie :( tak się nie da zrobić dobrego wyniku.

Dojechaliśmy wcześnie na start więc nie było nerwówki i można było się trochę rozgrzać przed startem, krótki podjazd, dwa razy wkręcony, skutecznie wycisnął ze mnie pierwsze soki.

Na 10 minut przed startem wlazłem do sektora, chwila gadki i ruszamy, tempo bardzo spokojne więc udało się wjechać, na pierwszy podjazd, w środku peletonu.
Noga podawała, serducho ładnie pikało ale psycha zryta.
Jadę jak na wycieczce, kiepska koordynacja w tym dniu, daje szybko i boleśnie o sobie znać ... tracąc równowagę, wbijam sobie blat w łydkę, krew trysła ;) z reguły nie robi na mnie to żadnego wrażenia, szlify non stop :( ale jak zobaczyłem że przy każdym przekręceniu korby, krew ładnie "pompuje" przez ranę ... przez chwilę zastanawiałem się czy starczy mi jej do mety :P

Trasa była wymagająca, więc zajęty byłem kontrolowaniem lotu bujaka, żeby nie wystrzelić gdzieś przez kiere, ubytek krwi mógłby być mocno przyspieszony, tego, za wszelką cenę, starałem się uniknąć. Amor, po własnoręcznym serwisie, nie ułatwiał mi tego zadania, skok, po wymianie oringów powrócił ale zbyt optymistycznie podszedłem do kwestii ciśnienia w komorach, skończyło się tym że waliłem po belkach odpływowych na dobitym amorze, to nie było przyjemne i bezpieczne.

Jechało się kiepsko do momentu aż mnie Sleć myknął na zjeździe, to mnie nieco ocuciło i zacząłem żwawiej cisnąć w pedały, nie ma to jak teamowa motywacja ;)

Wiara w jakiś rozsądny wynik wróciła, jechało się dobrze, dodatkową motywację dawali zawodnicy z dystansu mega, tym razem trasa wyjątkowo szybko połączyła nasze dystanse co stwarzało trochę kłopotów ale przynajmniej było wesoło i można było spotkać paru ziomków.

Na drugim bufecie udało się zatankować bidon, z racji sporego tłoku, obsługa nie dawała rady uzupełniać braków na stolikach, dawno takiej bidy na bufecie nie widziałem ;)

W oddali migał Krzychu więc znów miałem motywację żeby się sprężyć, dogoniłem go dopiero w okolicach Szosowa. Krzychu twierdził że jedziemy w okolicach 30 miejsca open, nie bardzo w to wierzyłem ale kilka watów więcej pod nogą od razu było ;) zwłaszcza że do mety wiele nie zostało.

Wiadomo, wszystko co dobre, szybko się kończy ... dla mnie ściganie skończyło się na czeskich szutrach przed końcowymi podjazdami, dopadł mnie kurcz dwugłowego uda i zrzucił z bika. Stałem jak pierdoła i nie mogłem się ruszyć, wszystko co mozolnie wypracowałem poszło się jebać. Wyprzedziło mnie sporo zawodników. Na moje szczęście jechał Bartek i poratował mnie morelkami, dzięki!, wciągnąłem garść owoców i zapiłem resztką płynów z bukłaka, po chwili kurcz puścił. Najgorsze było, że ziomek pomagając mi, przypłacił to takimi samymi dolegliwościami, też dopadły go kurcze. Na szczęście szybko się pozbierał i poszedł jak kuna ! ;)
Na koniec poratowałem Jacka dętkaczem i zrobiłem dym na trasie ;)

jakoś doczłapałem się do mety.

wynik
time 04:50:56
open 39 / M3 15

Gęsto było w końcówce gigowców :) 13 zawodników zmieściło się w 5 minutach, a ja byłem ostatni z nich :/ buuuu

pikaczu z przerwami ;)



Komentarze
AdAmUsO
| 19:46 środa, 22 sierpnia 2012 | linkuj Mario, piweczko zrobimy w Istebnej :) na Challenge nie pojechałem bo jeszcze mi Trophy bokiem wychodzi, etapówki rozpierdzielają kondychę w pył :( jedna solidna w sezonie mi wystarczy ;)
klosiu
| 19:45 sobota, 11 sierpnia 2012 | linkuj No upał był. Kurczu dwugłowego sobie w ogóle nie wyobrażam, to musi być cholerstwo. Ale to bardziej prostuje czy zgina nogę? ;)
A czemu cię Adamo nie było na Challenge, fajnie było, byśmy parę piwek wypili ;)?
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa serws
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

stat4u