Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi AdAmUsO z miasteczka Katowice. Mam przejechane 66677.37 kilometrów w tym 12733.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy AdAmUsO.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Wyścigi SCS OSOZ Racing Team

Dystans całkowity:5392.46 km (w terenie 4159.00 km; 77.13%)
Czas w ruchu:357:20
Średnia prędkość:15.89 km/h
Maksymalna prędkość:67.75 km/h
Suma podjazdów:117454 m
Maks. tętno maksymalne:195 (102 %)
Maks. tętno średnie:169 (93 %)
Suma kalorii:285192 kcal
Liczba aktywności:82
Średnio na aktywność:69.13 km i 4h 21m
Więcej statystyk
  • DST 69.20km
  • Teren 60.00km
  • Czas 04:48
  • VAVG 14.42km/h
  • HRmax 160 ( 88%)
  • HRavg 136 ( 75%)
  • Kalorie 4303kcal
  • Podjazdy 2349m
  • Sprzęt taczkens
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskidy MTB Trophy 2013 - etap 3 - Racza

Sobota, 1 czerwca 2013 · dodano: 03.06.2013 | Komentarze 0



official time 05:09:40
open 66/333
M3 23/141
DNF 11
DSQ 1
B-1 5
DNS 3

  • DST 80.60km
  • Teren 55.00km
  • Czas 05:16
  • VAVG 15.30km/h
  • VMAX 59.80km/h
  • HRmax 159 ( 88%)
  • HRavg 141 ( 78%)
  • Kalorie 4991kcal
  • Podjazdy 2300m
  • Sprzęt taczkens
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskidy MTB Trophy 2013 - etap 2 - Rysianka

Piątek, 31 maja 2013 · dodano: 03.06.2013 | Komentarze 0



official time 05:30:24
open 73/385
M3 23/158
DNF 10
DSQ 6
B-1 4

  • DST 66.80km
  • Teren 60.00km
  • Czas 03:54
  • VAVG 17.13km/h
  • VMAX 58.20km/h
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 152 ( 84%)
  • Kalorie 4169kcal
  • Podjazdy 1942m
  • Sprzęt taczkens
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskidy MTB Trophy 2013 - etap 1 - Czantoria

Czwartek, 30 maja 2013 · dodano: 05.06.2013 | Komentarze 3

No i się zaczęło :]

Moja ulubiona pogoda na ściganie ... mokro, chłodno i lekko technicznie :)
Po udanym występie w 2012r ;) w nagrodę, zostałem rozstawiony w sektorze, miło, z przodu nieco bezpieczniej niż z tyłu.
Ruszamy o 10:00 pierwsza górka tego dnia, Stożek, pierwszy poważniejszy testy łydy po BPS, sam jestem ciekaw.
Jedzie się zdumiewająco dobrze, z początku trzymam się miejsca w grupie, w której udało się wjechać w teren, ale nosi mnie, noga podaje więc korzystam z lepszej dyspozycji dnia i zaczynam wyprzedzać "prosów" :P
Wyprzedziłem kilku zawodników aż dojechałem do Mirka Boryckiego, co prawda jechał na treningówce 26" ale i tak byłem w szoku że dał się dojechać :) baaa nawet dał się objechać ... co prawda trwało to tylko kilka minut ale zawsze jest jakaś radocha dla mnie ;P (odjechał mi na podjazdowych szutrach na których już się opamiętałem i jechałem swoje)
Na pierwszym technicznym zjeździe lekko peniam bo spory tłok i puszczam przodem kilku zawodników, zjeżdżam całość badając oponki ... jestem bardzo zadowolony z tego testu.
Zjazd z małego Stożka (chyba) bardzo niebezpieczny, szuter, spore prędkości, jakaś głęboka, niezbyt dobrze oznakowana, przecinka, w którą zawodnik przede mną wbija się całym impetem i wylata przez kierownik, groźnie wyglądało ale chyba dobrze się skoczyło. Mnie udało się bezpiecznie przez to kicnąć ale nie wiem co by było, gdybym wtedy jechał z przodu, aż strach pomyśleć.
Nie ma czasu na myślenie, trzeba napierać, kolarstwo to niebezpieczny sport, wypadki się zdarzają, nie można się bać ale, trzeba być rozsądnym. Tak właśnie zamierzałem przejechać to Trophy, czujnie i rozsądnie.



Traska usiana śliskimi singielkami, które sprawiały sporo frajdy, oponki dawały trakcję więc podnosiłem driftowego skila, który okazał się przydatny na kolejnych etapach. Poziom techniczny okazał się jednak zbyt niski, na śliski drewniany mostek, gdzie solidnie przyglebiłem, na szczęście bez konsekwencji (mostek był tak zdradliwy że wśród 9 startujących osozowców, większość tam leżała)
Dogoniłem nawet Marcina Piecucha i Darka Mirosława, pochwaliłem się przed nimi ;P że trafiłem z formą na Trophy, skoro dogoniłem takich wymiataczy jak oni, popatrzyli na mnie z politowaniem, okazało się jednak, że to nie ja mam świetną formę, tylko Darek ma chwilowe problemy ;)
Marcin robił co mógł żeby zmotywować kolegę, nawet mu groził, że jak natychmiast nie weźmie guarany to mu ją osobiści wsadzi w d... yyy wolałem się czem prędzej oddalić, odjechałem kilka metrów i keta mi spadła za blata, grzecznie chłopaków przepuściłem, naprawiłem napęd i pojechałem w bezpieczniej odległości za nimi ;)
Perswazje Marcina musiały być bardzo skuteczne bo pojechali jak dziki na asfalcie, nie byłem w stanie taczkensem ich dogonić, a może nie chciałem ? ;P
Więcej przygód nie pamiętam, no końcu było parę kilosów asfaltu więc zapiąłem łydę, myknąłem paru gości i zziajany wpadłem na kreskę ;) niewielka ilość bikerów wskazywała że pojechałem dobrze, makaron smakował wyśmienicie, wypiłem darmową kawkę i z Jackiem pojechaliśmy na kwaterę, ogarnąć się do kolejnego etapu..




official time 03:54:59
open 48/424
M3 15/173
DNF 3

...

relka się kiedyś napisze ... teraz trzeba taczkę ogarnąć ;) a jest co robić ;P

  • DST 61.50km
  • Teren 58.00km
  • Czas 04:18
  • VAVG 14.30km/h
  • HRmax 169 ( 93%)
  • HRavg 150 ( 83%)
  • Kalorie 4658kcal
  • Podjazdy 2110m
  • Sprzęt taczkens
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade Volvo MTB Marathon - Krynica Zdrój 2013 - BPS cz.2

Sobota, 25 maja 2013 · dodano: 26.05.2013 | Komentarze 8

super ;) wpis mi wyjebało ... zostaje telegraficzny skrót ;P
nie byłem w stanie samotnie ogarnąć bps'a przed MTB Trophy, więc jedynym rozsądnym wyjściem było pojechać do Krynicy.
Nigdy nie jechałem w tak kameralnej imprezie u GG ;)
Pesymistycznie podszedłem do kwestii pogody i ubioru ... jedynym wytłumaczeniem był fakt że przyjechałem do Krynicy z nastawieniem na trening a nie na wyścig.
Zagotowałem się na pierwszym podjeździe,tętno w kosmosie, dwa buffy na szyi, zimowe rękawice, craft pro zero, bluza z długim rękawem + kurta przeciw deszczówka i na dobicie, jebane neopreny na buty :P ... o jeee, w takiej konfiguracji to trening był super ! ;P
Pod koniec pierwszego zjazdu wypiął mnie się spd ale utrzymałem się w siodle.
Żadnych przygód więcej nie było, jedynym problemem, były neopreny na trzewikach.
Czułem się jakbym jechał w ołowianych butach, męczyłem się tak do trzeciego bufetu, jak zdjąłem to badziewie to odżyłem, jakby ktoś mi kajdany z nóg ściągnął ;) na koniec słonko wyszło i chciało mnie sfajczyć ale jakoś dojechałem do mety.

Jestem bardzo zadowolony z opon speca ground control, nie wiem czy jest to kwestia 29" czy bieżnik daje radę, ale nie żałuję, że zdecydowałem się w zmian za capitany.

fotencje






tak wygląda zadowolony człowiek po ogarnięciu kolejnego dnia bps'a przed mtb trophy :P


pikaczu

time 04:20:25.5
open 16/50 | M3 3/11 :P

  • DST 73.50km
  • Teren 70.00km
  • Czas 04:29
  • VAVG 16.39km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 153 ( 85%)
  • Kalorie 4888kcal
  • Podjazdy 2303m
  • Sprzęt taczkens
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade Volvo MTB Marathon - Złoty Stok 2013

Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 22.05.2013 | Komentarze 3

nareszcie w górach !!!
Pierwszy poważny test taczkensa, pogoda super ale do leniuchowania przy piwku a nie do zapierdzielania po górach ;) dla mnie zdecydowanie za ciepło.

Wywalczony w Murowanej, historyczny-pierwszy sektor, skrzętnie wykorzystałem do lansu i ustawiłem się przed Bogdanem ;P ale jak go zobaczyłem z tyłu to poczułem się nieswojo ... grzecznie z Jackiem zrobiliśmy miejsce dla Mistrza :)









Start spokojny



znam swoje miejsce w szeregu więc walczę tylko do momentu przejechania początkowych kamoli, potem luzuje łydę i zamulam swoje. W drodze na szczyt Jawornika, widoki obłędne, niestety wymuszony oddech i zaparowane oksy zakłócały nieco doznania wizualne.

W singla wjeżdżam drugi z grupki



wiem, że za plecami mam Piotra i Adama, zdecydowanie lepszych zjazdowców, martwię się przez chwile że wskoczą mi na plecy jak za wolno będę jechał, z drugiej strony musiałem uważać żeby nie kicnąć na zawodnika z przodu, pół zjazdu zjechałem na zblokowanym tylnym kole ale udało się uniknąć crashu.
Kolejny zakręt lekko przestrzeliłem i kilku zawodników, w tym chłopaki z teamu, mnie mykli.
Jechało się miło i przyjemnie do 20km, gdzie po zjazdach, spada i klinuje się łańcuch, wtf ! na szczęście udaje się w miarę sprawnie naprawić klamota ale już czterech zawodników przejechało. To nie koniec kłopotów, jadę dalej, ale coś nadal nie bangla z przednią przerzutką, próbuję ustalić usterkę ale nie bardzo widzę w czym tkwi problem. Każde zatrzymanie kosztuje mnie kilka cennych sekund więc staram się nie marnować czasu, myślałem, że poluzowała się linka przerzutki bo łańcuch tarł o wózek w skrajnych przełożeniach, postanowiłem naciągnąć linkę na baryłce, tak se kręciłem że ją całą wykręciłem z manetki ;) ja jebie!
Połowa przełożeń działała, więc olałem sprawę i pojechałem dalej, po jakimś czasie znów musiałem szarpać się z łańcuchem, w tym momencie mykła mnie grupa Kłosia, jechał jak szatan, od razu rozglądałem się za Jackiem ale go nie zauważyłem, czyżby znów jakieś kłopoty na trasie?



Doganiam Krzycha na asfaltowym fragmencie trasy, próbujemy zabrać jeszcze po drodze, do żółtego pociągu, Adama, który wyglebił na zjeździe ale chyba nie wsiadł, bo w teren wjechałem tylko z Krzychem.



Na bufecie spotykam Artura, twierdzi że Piotr przed chwilą ruszył dalej, dolewam wody do bidonu i zjadam kawałek owoca i gonimy. Faktycznie, po chwili widzę w oddali migający żółty koszul, po chwili znika i już go do mety nie zobaczyłem, za dużo zakrętów po drodze i motywacja klapła.





Przed zjazdem z Borówkowej, dojeżdżam mnie jeszcze Artur i bezczelnie zostawia w lesie ;P liczyłem że będą jeszcze jakieś dłuższe szutry, gdzie będzie szansa taczkensem podgonić, ale została tylko pionowa ścianka, na której wszystkiego mi się odechciało ;)



Borówkowa jakoś poszła ale na dole ręce już mocno bolały, brakuje techniki, trzymam się kurczowo roweru jakby ktoś, miał mi go zaraz podjebać ;) więcej luzu qwa, trzeba zacząć się gibać na sztywniaku.




Na ostatnim zjeździku jakaś Pani się zablokowała w połowie zjazdu więc musiałem chwilkę odczekać ale jak usłyszałem w oddali okrzyki wojenne ;) wiedziałem że zbliżają się wymiatacze z Volkswagen Samochody Użytkowe MTB Team i będą mocno gonić więc ruszyłem z kopyta w dół. Na szutrach kontrolowałem sytuację żeby nie wyglebić i jakoś udało się uciec przed Nimi. Kilometr przed metą jeszcze bezczelnie porobiłem Marcina, przepraszam, gdyby nie ten trzeci zawodnik, który jechał z nami to bym nie wystawiał koła.

W końcu dojechałem :) po 04:32:04 strata do Bogdana "tylko" 00:52:32 ;P jest progres



39open/16M3

Teamowo pojechaliśmy bardzo ładnie, Jaca rządzi ! 8 open, prawie 30minut mi dowalił ... no ale spodziewałem się tego ;)

Teraz czeka mnie ciężki tydzień, BPS w trakcie ... będzie boleć, byle to przetrwać a Trophy będzie miłą przejażdżką ;P


pikaczu

  • DST 25.30km
  • Teren 18.00km
  • Czas 01:29
  • VAVG 17.06km/h
  • HRmax 170 ( 94%)
  • HRavg 152 ( 84%)
  • Kalorie 1618kcal
  • Podjazdy 489m
  • Sprzęt "S"kładak bujak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bikemaraton 2013 - Zdzieszowice

Sobota, 11 maja 2013 · dodano: 11.05.2013 | Komentarze 5

trening w SPA ... moje ulubione warunki ;) na bogato ... ciekawe, ile będzie kosztować doprowadzenie bujaka do sprawności.

Za to oszczędność na trasie była, przez 1.5h zrobiłem 3 łyki z bukłaka, o żelach nawet nie zdążyłem pomyśleć.

Zamiast taczkensa, zabrałem bujaka na przejażdżkę ... świeżo zrobiony, jak zobaczył warunki, to wymiękł, chciał zdezerterować przed startem i na rozgrzewce zaciągał tylną przerzutkę. Wczoraj robiłem test pod blokiem i było git, a przed startem zonk, wymieniałem bębenek w mavicach i w tym podejrzewałem problem, koła nie dałbym już rady rozbebeszyć, więc jedyne co przyszło mi do głowy, to że przyczyną zaciągania mogą być, dawno nie używane, kółeczka przerzutki. Podjechałem do Slecia po smar, pomogło :)


przed


i po

przytomnie spierdoliłem na mini, chyba w ostatniej chwili, bo zużyte klocki właśnie się kończyły :)

Za sukces uznaję brak gleby i udźwignięcie, oblepionego gliną, bujaka, ledwo skurwiela przetaszczyłem ... trzeba siłkę robić ! ;)


pikaczu

czas na mini
01:26:45
miejsce open 52/770 nie wygląda to źle hehe 23/256 w M3 lol miszcz :P


Jak ja zrobię jutro trening ? 5h wt ? ... chyba na zimowo i w gumofilcach ;P

  • DST 108.40km
  • Teren 105.00km
  • Czas 04:12
  • VAVG 25.81km/h
  • Sprzęt taczkens
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade Volvo MTB Marathon - Murowana Goślina 2013

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 02.05.2013 | Komentarze 12

oooo yeah! Wreszcie poszło w Murowanej tak jak powinno, nie było zgona, nie było kurczów, noga co prawda w kwadrat ale prawie wszystko przetrzymała i podawała do samej kreski.

Na rozgrzewkę dojazd na start z Długiej Gośliny, gdzie nocowaliśmy ~10km, na kilku spinkach, testuję jak reaguje tętno, zadziwiająco ochoczo ;P

Na starcie pojawiamy się 30 minut przed startem, pora zdecydować jak się ubrać, wybieram opcję z rękawkami, dół na krótko, o dziwo trafiłem idealnie ;)





Spotykam Jarka i Marka, w sektorze witam się z Jackiem tylko Mariusza nie spotkałem, pewnie grzał mięśnie do samego końca ;) na parkingu spotkałem jeszcze braci Wiktor, Zbycha i Wojtasa.

Wojtas słusznie zauważa że powinniśmy udać się na start ;) faktycznie, zostało 10 minut więc ekspresem pakujemy się do sektora.

Zostało 5 minut więc tylko kilka głębszych wdechów, kilka przybitych "zółwików" i ogień.

Chwilkę jedziemy za samochodem więc robi się niebezpieczna "buła" trzeba być czujny jak ważka żeby nie wyjebać na początku ścigu.

Zakręt w prawo, wjeżdżamy w szuter i pierwszy zaciąg ... tętno w maksa, nogi w moment robią się sztywne, kurwidołki nie pozwalają płynnie pedałować na taczkensie, nie jest dobrze, robi się wyrwa w peletonie a ja zostaję z tyłu i nie bardzo mam siły na dojechanie do grupy.

Na moje szczęście peletonik zwalnia i chwytam koło.

Wjeżdżamy w single nad Wartą i peleton się rozciąga, jadę gdzieś w środku, na kole Jarka, w oddali widzę Piotra ale strata jest spora, zdaję sobie sprawę że przed kuwetą raczej nie będzie szans, żeby dojechać do ziomka.

Pechulec, Slecik ma problemy z łańcuchem i robi przymusową przerwę na 5km :(
Piotr, na szczęście, ma zajebiście twardą psychę i wiem że sobie poradzi, chociaż Murowana, samotnie, to prawie samobójstwo.

Jedziemy dalej, doklejam się do sporej grupki w której prym wiodą zawodnicy z Volkswagen Samochody Użytkowe MTB Team

nie po to przejechałem taki kawał drogi w blachosmrodzie żeby wozić się na kole na plaskaczu więc poprosiłem o miejsce z przodu i pracowałem równo z chłopakami.





Jechało się sympatycznie, żwawo cisnęliśmy do przodu.

Z przodu pusto, na długich prostych nie było nikogo widać, dopiero przy obwodnicy, w oddali, dojrzałem sporą grupkę kolarzy, naciskaliśmy w pedały z całych sił. Długo to trwało i kosztowało nas wiele sił ale udało się połączyć peletoniki.

W sumie ciężko ustalić jak to przebiegało, kogoś doganialiśmy, ktoś odpadał, a ja ciągle byłem w grupce ;)

Coś popierdzieliłem w ustawieniach pulsia, zamiast wskazań dystansu, pokazywał chyba średnią, bo po dojechaniu w okolice "Kilera" odnotowałem że to dopiero 25km, trochę mi to nie pasowało ale pozostałem czujny, chociaż nogi już dawno poszły w kwadrat.

Na dziewiczej, straciłem równowagę na korzeniu i zmuszony byłem "rozciągnąć łydki" ;)







Przed rozjazdem, dojechała nas czołówka mega, w sumie tylko Michał Kowalczyk, jechałem z przodu więc złapałem koło, dałem mocną zmianę i się rozjechaliśmy.



Pętla giga to już jazda w ogonie, ciągła walka o przetrwanie, nie pamiętam ile razy spawałem do grupki, było tego sporo. Kilka razy traciłem nadzieję, ale za każdym razem udawało się dojechać. Fart.





Bufety mijały, raz "zdobyłem" łyczek wody z kubka i raz kawałem banana :)

Kilometrów ubywało, sił też, w oddali migał żółty koszul, Jacek na horyzoncie, długo trwała pogoń bo uciekinierzy to nie byle jacy kolarze.

Już jechałem w grupce o której mogłem w zeszłym sezonie jedynie poczytać i pooglądać ich na dekoracjach ale to co dojechaliśmy, przerosło moje oczekiwania ;P

W momencie połączenie grupek trafił się ostatni bufet, jednym z nielicznych którzy się na nim zatrzymali był Jaca :( nie zdążyłem nawet krzyknąć bo poszło tempo i musiałem się mocno sprężyć żeby nie zostać w lesie.

Po raz kolejny udało się dojechać.

To co zobaczyłem mnie zszokowało, 8 osób, sami wymiatacze a ja wśród nich :) dzizas

Nie wiedziałem ile zostało do mety ale postanowiłem "pokazać się" w tej grupce i dać ostatnią mocną zmianę. Tak też zrobiłem, mała ściemka że niby na świeżości, wyrwałem lewą i dałem moją ostatnią zmianę ...



tak mi się wydawało, ale nieeee ale nieeee ... po chwili zobaczyłem tabliczkę, 5km do mety, ja jebie ! prawie zleciałem z taczkensa z radości. Nawet jak mnie teraz zerwą z koła to wiele nie stracę, pomyślałem. Będzie zajebisty wynik, już mi się gęba cieszyła na samą myśl.
Naginam do kontrolowanego odcięcia ;) które nie następuje, szok, nikt nie ma ochoty dać zmiany, to mnie rozjebało, czyli to nie terminatory ? też się męczą ? szok !! robię z przodu tempo przez 4 km.



Dopiero na szykanie, przed kuwetą, dostaję zmianę, lekko się klinuję, ale w piach wjeżdżam trzeci ... siły jeszcze są, jadę za Mateuszem Maculewiczem i Michałem Wojciechowskim, ktoś odpala ukrytą petardę z łydy i tnie piach jak TGV ;)
Odbijamy w prawo, w stronę lasku, chciałem być mądrzejszy i jak chłopaki odbili znów w lewo na piach, ja postanowiłem jechać przy drzewkach, miałem nadzieję że tam będzie stabilniej... kurwa, jak bardzo się myliłem :(

Wyjechałem z kuwety ze stratą 20-30 metrów, pozamiatane, zakręt w prawo, asfalt, ogień i meta. Wjeżdżam 6 z 8 osobowej grupki, strata 17 sekund do pierwszego z grupki, 8 sekund do 3 miejsca w kategorii i 10 sekund do miejsca 2, szok ;P

No, i tak to właśnie zapamiętałem ;P






pikaczu - po 23 minutach, pulsak odmówił współpracy i tętna brak :(

tajemnica "sukcesu"
kolacja - pizza
śniadanie - pizza
po kolarsku :P

time
04:12:37
wynik open 16 | 4 M3 - życiówka (w życiu bym się nie spodziewał) ;P

  • DST 76.00km
  • Teren 65.00km
  • Czas 04:50
  • VAVG 15.72km/h
  • Podjazdy 2300m
  • Sprzęt "S"kładak bujak
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTBM Istebna 2012

Sobota, 29 września 2012 · dodano: 18.10.2012 | Komentarze 3

czas uzupełnić braki na BS

ostatni ścig MTBM w 2012

Dojechaliśmy wcześniej do Istebnej więc nie było niepotrzebnej nerwówki, na spokojnie załatwiłem kwestię kuponów konkursowych i spokojnie przygotowywaliśmy się do startu...

Jedyne "ciśnienie" to walka w generalce teamowej, startuje nas wielu więc jest zapas w razie jakiś problemów ...

No i w moim przypadku się zaczęło, fatum jakieś czy cuś ? kto mi źle życzy ? ;P

Prognozy tradycyjnie z dupy i na szybko musiałem się pozbyć jednej warstwy, ale to nie wystarczyło bo i tak się zagotowałem.








Na pierwszym podjeździe zaczęło się ... linka przedniej przerzutki jakoś dziwnie się ułożyła i na młynku ocierała o łańcuch, trzy razy stawałem żeby to ogarnąć, o tyle dziwna sytuacja że na takim ustawieniu jeździłem wcześniej, nie było żadnych problemów...

W okolicach Gańczorki widzę Tomka z teamu jak łata laćka, pytam czy sobie poradzi, po twierdzącej informacji śmigam dalej, ujeżdżam z 300m i słyszę charakterystyczny syk uciekającego powietrza i uszczelniacza dochodzący z mojego tylnego koła ... pięknie :/
Sprawdzam, szkło :( sznita na 3-4mm... może uszczelni ?
Obracam kołem, chwilę czekam...nie ma sensu, wyciągam dętkacza i zaczynam procedurę wymianki, jakoś topornie to idzie ...
To dopiero okolice 20km więc stawka jeszcze gęsta, mija mnie sporo zawodników
Po montażu, decyduję się na użycie Vittora Pit Stop Racing, kilka lat przeleżało w szafce więc pora było wykorzystać to cudo, według instrukcji do szytki 28" powinno nabić 6.5 bar ...do mojej opony 2.0 wlazło jakieś 1.5 bar ;)
Drugiego dętkacza nie posiadam więc bezpiecznie dopijam imitacją pompki do jakiś 3.5 bar, zakładam koło i jadę dalej.
Wyjeżdżam na asfalt i czuję że opona źle się ułożyła, pierdziele, nie chce mnie się już z tym kombinować.



Za Ochodzitą mijam Slecia jak walczy z hakiem, jedziemy trochę razem ale Piotr ma mocniejszą nogę i mi odjeżdża.
Na zjazdach katastrofa, na nabitym tylnym balonie, zjeżdżam jak ostatnia fujara ,psycha mi klękła, przestraszyłem się gór ;)
Znów spotykam Slecia jak glebnął na śliskiej ścieżce, gdyby mnie nie ostrzegł też by mnie zmieliło.
Wjeżdżamy na czeskie łąki, znam je z poprzednich lat i wiem że są niebezpieczne, zwłaszcza końcówka, pojechane moocno asekuracyjnie.
Doganiam Wojtka z Gomoli, siemka-siemka i jedziemy dalej, atakuję podjazd początek stromy, wjeżdżam i po chwili jeb ... dwugłowy złapany przez paskudny kurcz :/ ... i tak chciałem odpocząć ;P
Jedzie Wojtek, jedzie Sleć, jedzie kilku zawodników, a ja? trzymam rower żeby się nie obalił ;)
Pierwsza próba powrotu na siodło skończyła się po 5 sekundach...druga, zakończyła się sukcesem, ale trwała wieki ;)
Gonimy...
Jest kilku zawodników, mijam, jest Wojtek, siema-siema ... widzę Jacka, jedzie sobie spokojnie, witamy się dzisiaj po raz drugi, mówię Jackowi że mam zgona :( ale próbuję jeszcze walczyć ...
W oddali migocze Greg na wypożyczonym specu 29" chciałem się przekonać na własne oczy czy faktycznie tak dobrze to jedzie ... jedzie tak dobrze, że nawet z buta nie potrafiłem go dogonić ;) byłem już blisko ale ...
mnie zmieliło, a Greg sobie pojechał ;)

O ten, niepozorny zjazd

Stromy i arcywidokowy zjazd © JPbike


Jadę sobie środeczkiem, zaczynam się rozpędzać, tylne koło zaczyna podskakiwać jak piłeczka (dętka!! kurwa!!! 3.5 bar!!!) panika! chłyt za klamki i jeb !!! piękne otb ;) jak leciałem to myślami byłem już w szpitalu na wyciągu, po twardym przyziemieniu, powyginało mnie tak że hepło mi się orażadą z komunii.
Opamiętałem się dopiero, jak bujak jebnął mnie w łeb.
Przygotowałem efekty specjalne dla zawodników zza pleców ;) w postaci tumanu kurzu.
Pojechał Maniek, pojechał Jacek, pojechał Wojtek, siema-siema, nic mnie nie ma ;)
Kiera skrzywiona ale kości całe :) wygrzebałem imbusy i naprostowałem sprawę.
Obserwator u podnóża wzniesienia ze zdziwieniem spojrzał jak mijam go pokrwawiony, ze szczerym uśmiechem na twarzy, pewnie kibic piłki kopanej.
Gonimy...
Mijam Dawida, złamana rama !!! qrwa ! mój pech to to przy tym pikuś.
Jest Wojtek, siema po raz 4, ten to musiał mieć polewkę ze mnie ;)
Doganiam Arka z Bydzi, kpimy z pętli giga, gdyż nie godna ona była istebniańskiego ścigu :P
Jedziemy śmierdzącym asfaltem, Maniuś nas goni więc czekamy na ziomka, w trójkę będzie szybciej, Arek ma zaciesz że są w dwóch na jednego i mnie porobią na końcówce. Ja mam tylko nadzieję że do tej końcówki dojadę ;)
Walczymy, blaty zapięte, prędkość łorpowa, kłopocik na trasie w postaci tłumy oszołomionych czeską gwarą niemieckich turystów, Maniek ich krzykiem rozganiał z pod kół a ja ich przepraszałem, za zachowanie kolegi ;P
Udało się płynnie przejechać, ciągnę resztką sił, Arek daje mocną zmianę, ja poprawiam, Maniek daje zmianę ale jakoś to nie jedzie, biorę to na klatę, Arek poprawia, Maniuś milczy. Doganiamy dwóch zawodników, luzuję łydę bo ledwo dysze, Maniek daje zmianę i zabiera jednego na koło, śmiejemy się z Arkiem że taki z niego kolega, nie poczeka na ziomków.
Ja mam dosyć, puszczam koło Arkowi, do mety rzut kamieniem więc jakoś się dokulam.
Na 2 km do mety mega łączy się z giga więc jest jeszcze motywator do ciśnięcia w pedały, małolat prosi o bidon, z braku reakcji z mojej strony, jedzie wabank "dam ci 2 dychy na mecie" ... na oko, 8-10 lat góra...się wyrobił, szacun.
Twardy byłem, bidon zachowałem, prawie pełny ... będzie na regenera.
Co tam w końcówce ?



ano dojechaliśmy do korzonków, na "szczęście" wjechałem za dwoma bikerami i nawet zachęty ziomków i tabun "fotoreporterów" nie zachęcił mnie do podjęcia ryzyka nabicia się na drewniany palik na końcu przeszkody ;)
Wjeżdżam z Arkiem na metę po 04h:50m:05s męczarni ;)

103/202 i 44/75

Najsłabszy start w tym roku, trochę szkoda, od Istebnej w 2009 zacząłem swoją przygodę z maratonami, miałem nadzieję na poprawę wyniku z poprzednich lat...muszę z tym poczekać, kolejna szansa w 2013 ;)

Na poprawę humoru, miałem szansę na "walkę" o Speca za 30 kafli ... brakło 4 sekund :( mój typ 03:36:15, czas 100-go zawodnika na mega 03:36:19, typy 3 finalistów 03:36:20 - szacun !!! wajcha 1 sekunda ... ja i tak zaczynam grać w totka ... kiedyś mi się śniło że wygram, to jest idealna pora na tą wygraną ;)

Została generalka teamowa, ugraliśmy 5 miejsce, łatwo nie było, nie byłem "ojcem" sukcesu ale medala dostałem, szacun na dzielni jest ;P



end

co dalej ?
zima idzie, plan jest prosty ... -4kg i +20-30W na LT ... jak będzie 330W na LT na wiosnę to będzie git.

walczymy! :]

  • DST 25.50km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 11.33km/h
  • HRmax 176 ( 97%)
  • HRavg 153 ( 85%)
  • Kalorie 2257kcal
  • Podjazdy 1260m
  • Sprzęt "S"kładak bujak
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTBM Piwniczna 2012 - DNF

Sobota, 15 września 2012 · dodano: 16.09.2012 | Komentarze 3

nie mam szczęścia w końcówce sezonu, a szkoda ...

Pogoda idealna, trasa ciekawa i wymagająca, jechało się nawet nieźle ale na 25km gruby badyl wplątuje się w tylne koło, łamiąc na pół uchwyt przerzutki.
Przy pechu, też trzeba mieć szczęście ;P zamiast rozpierdzielić przerzutkę mogło urwać hak, wtedy mógłbym kontynuować jazdę, a tak lipa i obdarte pięty ;)
Trzeba sytuację zaakceptować i powolutku planować przyszły sezon, w tym już nic więcej nie wywalczę.

Life is brutal and full of zasadzkas and sometimes its kopas w dupas!!

tradycyjny zaciesz był ;)

lubię to ;P a po kilku minutach był zonk

to podobno najsłabsze ogniwo w szadołach ;) gdybym wiedział wcześniej to bym zabrał zapasowe


z singla jestem dumny, działał elegancko.


pikaczu


  • DST 14.80km
  • Teren 14.00km
  • Czas 00:48
  • VAVG 18.50km/h
  • HRmax 182 (101%)
  • HRavg 169 ( 93%)
  • Kalorie 951kcal
  • Podjazdy 305m
  • Sprzęt "S"kładak bujak
  • Aktywność Jazda na rowerze

XC Ruda Śląska - przepalić rurę

Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 09.09.2012 | Komentarze 4

moje pierwsze xc zaliczone, nie powiem żeby mnie to wzięło ale z treningowego punktu widzenia to super sprawa, traska fajna, dużo się dzieje przez te kilkadziesiąt minut, raz wyglebiłem ;) na winklu.

Po moim wyścigu, zrobiłem kilka fotek.


Elita na starcie


Były dwa fajne podjazdy





a tak se wypikałem ;)


stat4u