Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi AdAmUsO z miasteczka Katowice. Mam przejechane 66677.37 kilometrów w tym 12733.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy AdAmUsO.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 79.24km
  • Teren 70.00km
  • Czas 05:31
  • VAVG 14.36km/h
  • VMAX 63.99km/h
  • HRavg 153 ( 80%)
  • Kalorie 5158kcal
  • Sprzęt "S"kładak bujak
  • Aktywność Jazda na rowerze

POWERADE MTB MARATHON - MIĘDZYGÓRZE 2010

Sobota, 19 czerwca 2010 · dodano: 21.06.2010 | Komentarze 4

Droga do Międzygórza z przygodami więc na miejsce docieramy tuż przed północą, skrót okazał się nietrafiony i blisko 2 godzinna obsuwa. Czasu wystarczyło na dwa piwka, chwilka gadki i uderzamy w kimono. Rano w kuchni lekkie rozczarowanie, Pani kucharka nie była przygotowana na "rowerowe" śniadanie. Kilka kanapek musiało wystarczyć na te parę kaemów.
9:45 zbieramy się na start, z daleka słychać głos spikera że start przesunięty o 30minut. No to luzik, jest czas na przywitanie się ze znajomymi, Jackiem, Mariuszem, Jarkiem po chwili nadjeżdża Damian chwilka rozmowy i śmigamy na rozgrzewkę. Parę minut lekkiego kręcenia pod górkę i wracamy na start. Stajemy w 3 sektorze (to chyba dla mnie ostatni raz, chyba że uda się w Murowanej nie stracić zbyt wiele do zwycięzcy) jest jeszcze czas na krótkie rozciągnie, minuta do startu, życzymy sobie z Damianem powodzenia i jazda.
Zaczyna się od podjazdu, mój mizerny poziom wytrenowania nie pozwala na "szaleństwa" :P na pierwszych kilometrach więc wszyscy którzy mieli mnie wyprzedzić robią to przed pierwszym wypłaszczeniem. Jacek, Mariusz i Damian pognali za czubem i tyle ich widziałem.
Zostali za to wszyscy z OSOZ-u ;) więc jedziemy sobie razem przez pewien czas. Z Matim i Rafałem docieramy do pierwszego bufetu, Grześ został troszkę za nami. Na podjeździe pod Śnieżnik Math nadaje tempo, wyprzedzamy Justynę Frączek i Roberta który jedzie z aparatem i przy okazji foci wymijanych przez siebie zawodników, szacun! :)
Co jakiś czas sprawdzamy nasze pulsy, mam podobne co chłopaki tylko że próg mam niżej i wiem że jak dalej tak będę jechał to skurcze mnie dopadną i tyle będzie z jazdy. Powoli puszczam koło, mówię do Rafała że zwalniam bo nie daję rady, chyba też trochę odetchnął bo stwierdził że jedzie ze mną. Krzyczę za Matim żeby nie czekał na nas, młody jest, ma zdrowie, niech nagina, a nie wozi się z miłośnikami hasła "piwo to nasze paliwo" ;) zawsze parę punktów dla teamu będzie więcej.
Po dojechaniu na szczyt Śnieżnika zaczyna się zjazd czerwonym szlakiem w dół, w tym momencie nadjeżdża czub z dystansu Mega...grzecznie ustępujemy miejsca zawodowcom. Po chwili mija nas Justyna Frączek, Slec nie kłamał że kobieta wymiata na zjazdach. Udaje się przeczłapać ten fragment bez gleby, zaczyna się kolejny podjazd, po jakimś czasie czuję że "łapie" mnie skurcz, udo w prawej nodze. Nie męczę nogi i daję spory kawałek daje z buta żeby to rozchodzić. Spotykamy Wojtka (nr 4404) z którym jechałem przez długi czas w Złotym Stoku.
Jak zwykle jest nam wesoło :) już tu jakiś taki niewyraźny jestem :P

Docieramy do drugiego bufetu, rzucam się na żarcie jak wygłodniały zwierzak, efekt skromnego śniadania dał o sobie znać. Jakiś zawodnik pomaga mi napełnić garb wodą (dzięki!) w momencie jak ruszam do bufetu dociera Grześ. Zaczyna się zjazd, czuję przenikliwe zimno, pomimo dwóch warstw pizga mi strasznie, dobrze że nie rozbierałem się na podjeździe. Prócz trzęsawki z zimna mam trzęsawkę z podłoża, spec i reba jednak dają radę, czuję jedynie ciepło (przez moment nawet parzyło) od rękawiczek i chwytów na tej tarce. Zgubiłem gdzieś na tym zjeździe Rafała, jedzie na HT więc pewnie dlatego odjechałem. Jadę swoje, pewnie na podjeździe mnie dojdzie. Na szczęście dla mnie skończyły się długie podjazdy więc udaje się zmęczyć wszystko w miarę sprawnie. Kręgosłup daje o sobie znać, dupsko też mnie boli niemiłosiernie chyba trochę za wysoko siodło ustawiłem. Nie ma czasu na korekty do mety już niewiele zostało. Na ostatnim długim podjeździe w lasku, widzę przed sobą koszulki osoz-u to Lucyna i Maciek z dystansu mega, jest jeszcze jedna koszulka, czyżby Mateusz? okazało się że tak, złapał wcześniej gumę więc parę minut stracił. Odcinek nie jest długi ale różnica 3-4 minut jest. Z zjeździe mijam Maćka z Lucyną i próbuję gonić Matka. Meta coraz bliżej, na błotnistym odcinku utknąłem za kilkoma zawodnikami, więc odpuściłem i spokojnie turlałem się w kolejce z innymi. Ubawiłem się jeszcze na końcówce, jechałem za zawodnikiem (chyba z M4) z asfaltu skręt z prawo, dość mocno pod górkę, kolega zaczyna puszczać wiązankę pod adresem orga, że taki i owaki, że po co taka końcówka itp itd, jęczał tak aż do miejsca gdzie focili ze sportografa. Ostatni zakręt i meta ! dotarłem cały i zdrowy :) kolejny sukces :P
Jak zwykle bardzo mi się podobało, makaron ma mecie smaczny żadnych strat w sprzęcie, dobry trening na progu LT.
Teraz trzeba brać się do solidnych treningów przed Głuszycą bo tam mogę mieć już spore problemy z dotarciem do mety.



foty by ZABEL - dzięki :D







time 05:26:02 open 100/154 M3 39/58

Pozdrawiam i do zobaczenia w Murowanej Goślinie 04.07.2010


Komentarze
AdAmUsO
| 16:30 poniedziałek, 28 czerwca 2010 | linkuj od razu niedozwolone ... ja wszystko mogę :P
RafalCSC
| 11:01 poniedziałek, 28 czerwca 2010 | linkuj Zaś na zdjęcjach widać jak stosujesz jakieś niedozwolone środki :)
Math86
| 17:00 poniedziałek, 21 czerwca 2010 | linkuj Gratulacje Adamie ! myślę jakieś 7km więcej i ponownie dosięgło by mnie Twe "udo sprawiedliwości". Będę musiał się chyba bardziej skupić podczas jazdy, by móc pisać tak dobre recenzje jak Wy.
klosiu
| 14:12 poniedziałek, 21 czerwca 2010 | linkuj Ladna jazda. Tez przy koncowce wiazanki puszczalem, ale wczesniej, przy podejsciu slalomem w lesie :).
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa namio
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

stat4u