Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi AdAmUsO z miasteczka Katowice. Mam przejechane 66677.37 kilometrów w tym 12733.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy AdAmUsO.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 79.00km
  • Teren 79.00km
  • Czas 05:28
  • VAVG 14.45km/h
  • VMAX 58.70km/h
  • HRmax 176 ( 92%)
  • HRavg 158 ( 83%)
  • Kalorie 5307kcal
  • Podjazdy 2777m
  • Sprzęt "S"kładak bujak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade Suzuki MTB Marathon - Złoty Stok 2011

Sobota, 30 kwietnia 2011 · dodano: 04.05.2011 | Komentarze 7

Open 131/189
M3 53/73
Time 05:27:49.24


No i co tu napisać ?





było naprawdę zajebiście :] ... pogoda, trasa, towarzystwo, sprzęt ... tylko kowboj okazał się do dupy ;P


Na starcie, w blokach startowych, żółto (OSOZ 7szt.) i niebiesko (EMED 6szt.) moglibyśmy obsadzić wspólnie jakieś zawody xc ;)

Trasa ciekawa, na sucho łatwa technicznie, sporo podjazdów które na początku sezonu czuć mocno w nogach.

Zaczynamy od podjazdu na Jawornik, szybko tracę pozycję i spadam gdzieś w ogon peletonu. Pilnuje tętna żeby nie pikało za wysoko, mimo że wolno jadę to na budziku prawie 170. Dla mojego organizmu takie tętna na ponad 5-cio godzinej trasie to pewny zgon ;) no ale z młynka nie chciałem z początku kręcić.

Na zjeździe z Jawornika pierwsza ofiara trasy, stęka w krzaczorach, ratownicy mówią że będą cieli (coś? czy kogoś?) nie jest wesoło :/ wszyscy zwalniają, kawałek sprowadzam żeby nie dołożyć im roboty.

Po chwili widzę Artura z teamu jak wymienia gumę, pytam czy czegoś potrzebuje, zostawiam mu pompkę i jadę dalej.

Kolejne zjazdy, mam sporo luzu więc sprawie pomykam i doganiam paru zawodników.
Na bufecie tankuje bo Jawornik jechałem na bidonie żeby nie wciągać pod górę zbędnego balastu na plecach, w bukłaku miałem zrobioną esencję z maksima, wystarczyło dolać wody. Nie było to głupie, tam mi się wtedy wydawało ;P więc ponownie napełniłem bidon i wlałem tylko 0.5 l wody do bukłaka w razie awarii, mając w planach tankowanie do pełna na kolejnym bufecie.

Temperatura była wysoka, ja ubrany jak na sybir więc wychłeptałem połowę bidonu w mgnieniu oka, w desperaci wziąłem się za bukłaka...dzizasssss, kto pił maksima z 9 miarek wymieszany w 0.7 l wody ? myślałem że się wypawiuje na miejscu ;)
Łączkę zrobiłem z młynka i podjechałem całą Borówkową, a na zjeździe zlazłem przy tych wielkich głazach.

Na 30km nadszedł pierwszy kurcz który zrzucił mnie z bika, musiałem trochę odczekać, Greg mnie myknął. Zaczęło ze mnie wszystko po kolei wychodzić, choroba, odwodnienie, bóle pleców, bóle menstrua ... yyy nie, te bóle nie :P
Tak czy siak czułem się jak z krzyża zdjęty, walczyłem z każdym kilometrem pod górę, marzyłem o zimnym browarze, 3 tygodniowa abstynencja spotęgowała to pragnienie ;)

Kilometry wolno mijały, co jakiś czas kurcz ściągał mnie z siodła, potem nawet spacerując pod górę znienacka mnie atakował.

Ale za to zjazdy yyyymmmmmmm bajka, koła ust pompnięte 2.0 bar'a z przodu 2.5 bar'a z tyłu = nowy wymiar przyjemności jazdy po górach, do tego miękki damper i miętka reba (90/70) suuuuupcio :] no i hample się dotarły, miałem jeszcze zmieniony mostek na minus co dało lepsze panowanie nad rowerem ... tylko gdyby mnie tak plecy nie napierdzielały po tych zmianach, mam nadzieję że się kręgosłup przyzwyczai do nowej pozycji.

Bez żadnych dodatkowych atrakcji w końcu docieram do mety i wypijam upragnionego bronka a nawet trzy ;) = SZCZĘŚLIWY !!!

podsumowanie

Wiedziałem że moja dyspozycja jest mizerna ale nie spodziewałem się aż takich "dramatów" na trasie ;)

Infekcja prawie odpuściła ale wydzielina z nosa nie działa jak żel energetyczny, szkoda.

Ciuszki przygotowane na temperaturę 10'C przy 17'C sprawiły że już na początku ugotowałem się jak jajco, na twardo.

Sprzęt się sprawdził super, żadnych problemów, mam nadzieję że tak zostanie.

Pić, żłopać, duldać, ciągle się nawadniać !

Zamiast żeli, zabierać kanapki ;) albo chociaż kurczaka z rożna i wino ;P jak za dawnych czasów na TdF.

Jeszcze parę startów i organizm się przyzwyczai do obciążenia, problemy z kurczami się skończą...mam nadzieję.

Wykresik













musiało być fajnie bo ciągle ciesze ryja ;) było git!


Komentarze
JPbike
| 21:16 sobota, 7 maja 2011 | linkuj Fajna relacja - miło się czyta z dodatkiem browarka :)
Leć do Biedronki i kup rozpuszczalny w H2O magnez z wit B6 i może skurcze znikną.
Ja to robię po skurczowej dla mnie Murowanej i działa !
nagast
| 08:55 piątek, 6 maja 2011 | linkuj witam, znalazła się stosowna nakładka na imbusa lecz ramie nie chciało zejść mimo uderzania w nie znalezionymi drągami. Odpuściłem sobie. Do mety praktycznie same zjazdy więc nie było tragedii :)
RafalCSC
| 06:43 piątek, 6 maja 2011 | linkuj Dobrze było, następnym razem będzie jeszcze lepiej :) !

Idę na 50ke ale do brata od teścia, dziadki już dawno w niebie :)
Ja chcę jechać w sobotę rano pod Szyndzielnię jak ktoś ma ochotę pisać mogę zabrać jedną osobę z tym że start o 7:00 bo na 14:30 muszę być w K-ce.
Math86
| 21:42 czwartek, 5 maja 2011 | linkuj Z tymi kurczami powinno przejść, wraz z infekcją, a nawet szybciej czego życzę :) jakieś plany na niedziele ?? myślę o wyjeździe w góry - niestety mogę zabrać tylko jedna osobę :/ ja i ktoś - Rafał będzie po 50 dziadka więc odpada :P
AdAmUsO
| 19:17 czwartek, 5 maja 2011 | linkuj zmieniłem ... górki się trochę naprostowały ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa naspe
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

stat4u