Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi AdAmUsO z miasteczka Katowice. Mam przejechane 66677.37 kilometrów w tym 12733.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy AdAmUsO.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

z ziomami

Dystans całkowity:27119.16 km (w terenie 6887.50 km; 25.40%)
Czas w ruchu:1299:19
Średnia prędkość:21.38 km/h
Maksymalna prędkość:75.28 km/h
Suma podjazdów:133963 m
Maks. tętno maksymalne:182 (101 %)
Maks. tętno średnie:163 (90 %)
Suma kalorii:458683 kcal
Liczba aktywności:406
Średnio na aktywność:68.48 km i 3h 12m
Więcej statystyk
  • DST 77.48km
  • Teren 60.00km
  • Czas 05:55
  • VAVG 13.10km/h
  • VMAX 67.75km/h
  • HRavg 156 ( 83%)
  • Podjazdy 2400m
  • Sprzęt "S"kładak MTB
  • Aktywność Jazda na rowerze

Istebna Powerade Maraton - pierwsze koty za płoty ;)

Sobota, 19 września 2009 · dodano: 21.09.2009 | Komentarze 2

Ostatnia okazja w tym sezonie do zaliczenia mojego pierwszego górskiego maratonu, wypadło na Istebną, slec cały sezon truł mi dupsko żebym jeździł z osoz'em na zawody, twardy byłem i zlewkę waliłem ale tym razem uległem ;) Żeby się nie rozmyślić wpłaciłem 3 tygodnie przed startem kasę za start no i stało się ...
Pojechaliśmy w piątek po pracy do Istebnej, po dotarciu na miejsce od razu załatwiłem wszystkie formalności związane ze startem i pojechaliśmy na kwaterę. Było nas parę osób więc wieczór spędziliśmy bardzo sympatycznie. Rano, szybkie sprawdzenie sprzętu, śniadanko, które nie bardzo chciało wejść (nie przyzwyczajony do jedzenia ryżu o 8 rano) ale jakoś udało się przepchnąć z pomocą małego głodomora który pałętał się przy kampie, mowa o małym kociaku który apetyt miał zdecydowanie większy niż ja ;)
Napchałem plecak częściami zamiennymi, którymi mógłbym obdzielić parę osób, no co ? lepiej nosić niż się prosić ;) wlałem do kamela powerade i o 9:30 ruszyliśmy w kierunku startu.
Tłumy bikerów na zajebistych sprzętach, parę znajomych twarzy, spotykam Damiana widziałem wcześniej jego wpisy na BS więc było prawie pewne że go spotkam, podjechałem się przywitać, chwilkę pogadaliśmy i przyszła pora na ustawienie się w sektorach. Ustawiłem się prawie na samym końcu, moja walka to ukończenie tego maratonu więc nie chciałem przeszkadzać innym. Rozglądałem się za ziomkami ale nikogo nie dojrzałem, slec w 3 sektorze pewnie stał ale Grześ, Adam i Sławek powinni stać gdzieś niedaleko mnie. Przez chwilkę zastanawiałem się czy ich nie szukać ale spiker ogłosił że start za minutę, jedyne co zdążyłem zrobić to przełknąć ślinę przez ściśnięte gardło ;)... no i poszli ...
Początek po asfalcie, niezbyt szeroko, od razu stawka się rozciągnęła, trasę kojarzyłem z wcześniejszego objazdu więc wiedziałem co mnie dzisiaj czeka (tylko Kiczory były dla mnnie niewiadomą) nie jest tajemnicą że na dystansie giga trzeba trochę zachować sił na końcówkę (zwłaszcza na taką, jak na tym maratonie) starałem się jechać tak aby nie tracić pozycji, trzymać koło zawodnika który jedzie przede mną, to nie była dobra strategia bo jednak za szybko na początek jak dla mnie i już po kilkunastu kaemkach wiedziałem że niedługo skończy się moje rumakowanie ;) Cały problem jest w tym że mam stres ze skurczami i do tej pory nie potrafię znaleźć złotego środka żeby temu zaradzić, to znaczy częściowo sobie poradziłem, łydki i czworogłowy uda często rozciągam i te mięśnie wytrzymały. Nie przewidziałem że inne mięśnie nóg będą tak obciążone bo wcześniej nie miałem z nimi problemów, jak widać na zawodach dużo więcej dajesz z siebie niż na najcięższym nawet treningu. Tym razem dały popalić: mięsień piszczelowy przedni, mięsień przywodziciel długi i mięsień smukły (przynajmniej tak mi się wydaje patrząc na rozpiskę anatomiczną) tak czy owak bolało :]
Zaczęło się na 35km i tak już zostaliśmy razem do mety ;) a przy podjeździe na Kiczory to już była prawdziwa walka, wyłem z bólu ... ale o dziwo dało się jechać. Trasa super, było wszystko co miało być, nie udało mi się wszystkiego podjechać ale zjechać dałem radę (tylko tych korzeni przed metą się nie odważyłem) Obyło się bez defektu na trasie, z wyjątkiem zblokowanego tłoczka w przednim kole, przy lekko skrzywionej tarczy całą trasę piskałem, żeby nie oszaleć momentami podjeżdżałem z lekko zaciśniętym przednim hamplem, wtedy nie piskało :D ... sorry za to, dla tych, którzy musieli tego słuchać :/
Z ciekawych rzeczy, na trasie zgubiłem telefon ale dzięki poświęceniu i uczciwości nieznanego bikera odzyskałem zgubę, szkoda tylko że nie miałem okazji mu osobiście podziękować :(( ... a może to przeczyta? w takim razie DZIĘKUJĘ BARDZO!!! :D


open 138 w M3 49 czas 05:50:38
wynik słaby ale trening elegancki :D

Jest nad czym pracować przez zimę :) bo w przyszłym sezonie jest plan przejechać u GG cały cykl, sponsor jest ;)

pamiątka z wyścigu













  • DST 72.36km
  • Teren 50.00km
  • Czas 05:45
  • VAVG 12.58km/h
  • Sprzęt "S"kładak MTB
  • Aktywność Jazda na rowerze

Istebna, objazd trasy mega

Sobota, 12 września 2009 · dodano: 12.09.2009 | Komentarze 2

Pojechaliśmy na objazd traski, ja, Rafał, Miluś, Grześ i Śleć. Już przed wyjazdem pechulec bo Miluś chcąc dopompować koło rozerwał dętkę, do tego zapomniał kasku więc troszkę start nam się opóźnił. Szkoda że dla Rafała przygoda szybko się skończyła bo urwał hak przerzutki i musiał zjechać z trasy, a pewnie bardzo by mu się podobało. Gdyby nie gps od Grzesia to nie ma szans przejechać bez przewodnika. Trasa zajefajna, piękne widoki, ciężkawe podjazdy, szybkie zjazdy, może miejscami za szybkie ;P mało błota, trasa prawie w całości przejezdna w siodle dla wycinaków z dobrym przygotowaniem kondycyjnym i dobrą techniką, mnie brakuje jednego i drugiego ;) Miejsc do wyglebienia też jest całkiem sporo, w pamięci został mi odcinek w którym jechaliśmy polną drogą jakieś 50-60km/h i miejscami były hopki które były słabo widoczne jak ktoś jedzie przed tobą i jedziesz w tumanie kurzu, lądowanie na przednim kole dostarcza sporą ilość adrenaliny. Było parę awarii na trasie:
ja - jeden kapeć i raz zaciągnąłem łańcuch pomiędzy szprychami a kasetą, pokiereszowana prawa ręka od krzaków ostrężyn, bez gleby
Rafał- złamany hak przerzutki
Miluś - jedno otb z miękkim lądowaniem i rozpięty łańcuch na spince
Grześ - tylko jedno głupie otb i odrapany przez ostrężyny
Śleć - zaciągnięty łańcuch za kasetę, porządna gleba, uszkodzony kask, zdarte kolano i bark.

Nie mam fotek bo nie zabrałem aparatu.
Kategoria góral, z ziomami


  • DST 54.98km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:25
  • VAVG 12.45km/h
  • Sprzęt "S"kładak MTB
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jordanów

Sobota, 5 września 2009 · dodano: 06.09.2009 | Komentarze 1

czyli błotna masakra z giga kacem ;P
troszkę się upodliliśmy dzień wcześniej więc nie było lekko, po śniadanku wybraliśmy się z Milusiem i Dominikiem pohasać po górkach. Okolice nam nie znane więc za przewodnika mieliśmy Dominika, który miał nam wskazać drogę a okazało się że przejechał z nami całość trasy :) na rowerze który jest raczej zjazdówką do tego z jednym hamplem który i tak ledwo działał :D a ziomuś śmigał aż miło.
Przez pierwszą godzinę strasznie się męczyłem walcząc z kacem, chłopaki musieli na mnie czekać, potem było już tylko lepiej. Cała trasa mocno wilgotna, wszechobecne błoto, sporo kamieni i zdradliwe kałuże. Z przodu założyłem geax gato, okazała się na te warunki zajebista :) z tyłu geax barro, mocno zjechana ale jeszcze dawała radę. Trasy nie jestem w stanie odtworzyć ale kilka szlaków zaliczyliśmy ale wypadzik doskonały, mocno techniczny, mam nadzieję że to zaowocuje w niedalekiej przyszłości. Miluś po błotnej przeprawie wykończył klocki hamulcowe z przodu i hamował blachą, na koniec i tak musiał zdemontować hampla. Z gór zjechaliśmy w Makowie Podhalańskim skąd asfaltem wróciliśmy do Jordanowa.
pojechaliśmy tym niebieskim na Koskową © adamuso

Ziom poprawia hampla © adamuso

bardzo przyjemne widoczki po drodze © adamuso

a jednak troszkę się usyfił © adamuso

takie podłoże przez większość trasy © adamuso
Kategoria góral, z ziomami


  • DST 62.72km
  • Teren 30.00km
  • Czas 03:15
  • VAVG 19.30km/h
  • Sprzęt "S"kładak MTB
  • Aktywność Jazda na rowerze

na Lędziny z fatherem

Wtorek, 1 września 2009 · dodano: 01.09.2009 | Komentarze 0

najpierw wymiana dętki na 3S bo powoli uchodziło powietrze, potem spotkałem fathera i pojechaliśmy na Lędziny. Muszę ustawić hample bo po wymianie klocków nie bardzo się spasowało i piska troszkę, nie cierpię takich dźwięków ;)
father w Lędzinach © adamuso
Kategoria góral, z ziomami


  • DST 102.16km
  • Teren 30.00km
  • Czas 03:53
  • VAVG 26.31km/h
  • VMAX 54.23km/h
  • Sprzęt "S"kładak MTB
  • Aktywność Jazda na rowerze

z ziomkami w teren

Wtorek, 25 sierpnia 2009 · dodano: 25.08.2009 | Komentarze 1

ekipa na hałdzie © adamuso

oooo i zmiana reportera ;) © adamuso

chopaki zjeżdżają ;) © adamuso

slec, milus, math © adamuso

mini uphill, Rafał i Slec © adamuso

Math na górce © adamuso

Walczący Slec © adamuso

cwaniaczki na dole © adamuso

Slec i Math, kolejna próba © adamuso

zjechać czy nie zjechać ;) Slec © adamuso

aż tak zrytej psychy nikt z obecnych nie miał ... fota tradycyjnie tego nie oddaje © adamuso

a takie niewinne te wzgórki ;P © adamuso


Było też zajebiście, chociaż wczoraj bardziej się ujechałem, niby asfalt niby park a "górka" zostaje w nogach ... dzisiaj nieco inaczej, o 16:30 ustawka z Rafałem, Mateuszem i Milusiem na 3 Stawach ... Slec się też wkręcił ;) w drodze do miejsca spotkania "pstrykajace" siodło doprowadzało mnie do szału więc na dolince zdecydowałem się na szybki clear. Grażyna ze złamanym obojczykiem okupowała ławę więc w towarzystwie rozkręcałem ustrojstwo, ziomy myknęli po 10 min. więc na founa ściągnąłem ich na "serwis". Math nasmarował łańcuszek, Slec zadzwonił, ja poskładałem pod dupek, pożegnaliśmy Grażynę no i wio... tradycyjnie "leniwie", średnia 35km/h po lesie na Lędziny...na Lędzinach postój na piciu i papu a dalej, asfaltem 38-40 km/h na Bieruń, ładnie szło ale nad płynnymi zmianami musimy potrenować ;) U celu (hałdki) chłopaki trochę pośmigali (foty) i myknęliśmy nazad, "prawie" tą samą trasą ;) ... oki moja wina ;P
Tempo dalej szło mocne, ale przy Giszowcu załapał mnie skurcz w prawej łydce i odpadłem z grupy :( na szczęście namierzyłem w plecaku tabletę...zarzuciłem NeoMag FORTE i o dziwo natychmiast skurcz puścił (pewnie dlatego że zarzucony na pusty żołądek). Wcześniej jakoś nie miałem możliwości przetestowania w warunkach bojowych tego specyfiku (a na "sucho" bywało różnie ;) czasami w trybie pilnym szukałem miejsca odosobnienia) ale jest pewne że 1szt. będę zawsze woził ze sobą, w tym samym pudełku co spinkę do łańcucha ;P
Na 3Stawach zostawiliśmy Slecia i pojechaliśmy na nasze śmieci (WPKiW) Mateusz musiał zarzucić papu bo nieco osłabł, Rałał mu towarzyszył a ja z Milusiem pojechaliśmy dobić do sety. Jedno kółko po parku (dojechał Rafał) + kółko po płaskim i się ukręciło. Na koniec po 2 bronki z Milusiem i na chatę, Rafał na soczkach jedzie, chyba sportowiec :P
Tradycyjnie było zajebiście, ale ja ktoś mnie jutro będzie namawiał na taką "intensywną" setę to ja już wymiękam ... za stary jestem na takie wygibasy ;P
pozdrawiam
Kategoria góral, z ziomami


  • DST 100.43km
  • Czas 03:19
  • VAVG 30.28km/h
  • Sprzęt "S"kładak MTB
  • Aktywność Jazda na rowerze

WPKiW z ziomkami

Poniedziałek, 24 sierpnia 2009 · dodano: 24.08.2009 | Komentarze 0



  • DST 107.24km
  • Teren 40.00km
  • Czas 05:02
  • VAVG 21.31km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Sprzęt "S"kładak MTB
  • Aktywność Jazda na rowerze

hałdy i hałdki z Milusiem

Piątek, 21 sierpnia 2009 · dodano: 22.08.2009 | Komentarze 1

Miluś miał wolne, słonko ładnie przygrzewało więc ruszyliśmy pośmigać po lesie, tradycyjnie w kierunku Lędzin, przy okazji odwiedziliśmy hałdy na Murckach. Przypomniałem sobie o hałdach w okolicach Chełmu Śląskiego których nie miałem okazji jeszcze zobaczyć z bliska. Trafiliśmy bez większych problemów i pokręciliśmy się po okolicy.
okolice Chełmu Śląskiego - kilka hałdek © adamuso

hałdy © adamuso

Skoro miał to być dzień hałdy to postanowiliśmy odwiedzić jeszcze jedną przy KWK Ziemowit, niestety nie było nam dane jej objechać bo w końcu jest tam zakaz wstępu ;P Wróciliśmy na Dolinę 3 Stawów gdzie odebrałem gacie z windstopperem na zimę od Grażyny, chwilę pogadaliśmy i powrót do WPKiW na bro.
Kategoria góral, z ziomami


  • DST 58.11km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:45
  • VAVG 12.23km/h
  • VMAX 64.58km/h
  • HRavg 132 ( 70%)
  • Kalorie 3522kcal
  • Sprzęt "S"kładak MTB
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wypadzik do Beskidu Sądeckiego

Środa, 19 sierpnia 2009 · dodano: 20.08.2009 | Komentarze 1

czyli Pasmo Radziejowej troszkę oblookane :)
Myślałem o tej wycieczce już od jakiegoś czasu, skoro mam wakacje i chęci, przyszła pora na realizację planu. Pobudka o 4:00, 15min. czas na zajawkę gdzie jestem i co tu robię, po 3h snu dziwne uczucie, nie jestem przyzwyczajony do wstawania w środku nocy ;) Olo podjeżdża furaczem parę minut po 5, pakujemy rowery i jazda w kierunku Nowego Sącza. Po paru godzinach dojeżdżamy do celu, w Gołkowicach robimy zakupy i jedziemy na Gaboń. Początkowo zostawiamy furacze w zatoczce przy przystanku autobusowym,jak się okazało 300m dalej jest parking więc przestawiamy autka.

test bika przed śmiganiem © adamuso

Tablica na parkingu © adamuso

sprzęt gotowy © adamuso


przygodę czas zacząć... © adamuso

Na podbój Przehyby start 10:27, przy schronisku melduję się o 11:11 (Olo kilkanaście sekund po mnie) ... 44 minuty najlepszego asflatowego podjazdu jakim jechałem, szkoda że tak krótko. Spokój, cisza, elegancka nawierzchnia, super widoczki, uphill jest piękny :)
schronisko na Przehybie © adamuso

panorama kotliny sądeckiej z dodatkiem ;) © adamuso

uhahany na Przehybie ... no co ? fajnie jest :) © adamuso

widoczki i tak są super ... jak na taką pogodę © adamuso

nadajnik na Przehybie © adamuso

Kupuję mapę w schronisku, tereny dla nas rowerowo dziewicze więc liczymy na miłą niespodziankę ;) odliczamy czas i "strzelamy" w zielony szlak na Szczawnicę ...ajjjjjajjjaajjjjjjj pudło ;) na początku fajnie się jedzie a po chwili... zarośnięty singiel ... nawet z buta tam nie chadzają ;)
zarośnięty singiel, zielony szlak z Przehyby © adamuso

na zielonym szlaku © adamuso

W końcu docieramy do przecinki, olewamy green route i śmigamy szutrem w dół ... docieramy do rozjazdu z oznaczeniem z maratonu powerade (według mapy maratonu 15-sty km trasy)
jak masz dobry wzrok, dojrzysz tatry ;P © adamuso

jedziemy do rozjazdu i wspinamy się czerwonym szlakiem narciarskim w górę ... jak się okazuje docieramy po raz drugi na Przehybę ;P w sumie nie głupie to było :) Olo w schronisku uzupełnia płyny, ja strzelam drugi raz w mapę ... tym razem trafiam w niebieski na Rytro ... traska fajna ale miejscami włącza się ogranicznik (walenie kaskiem o kamcory na zjeździe z Baraniej zostają w pamięci) więc miejscami grzecznie sprowadzamy rowerki, i tak parę razy nas poniosło, ale fartownie obyło się bez upadku i kontuzji :) kończymy traskę i śmigamy na Rytro
to coś pomiędzy domkami to ruiny zamku w Rytrze :/może nie widać ale tam są ;) © adamuso

jedziemy trasą 82 w kierunku Starego Sącza, na odcinku paru km mam dwie ciśnienogenne sytuacje z blaszakami (raz centymetry od łokcia lusterko i raz prawie na masce jakiegoś zdezelowanego furacza, na czeskich blachach) bez zastanowienia odbijam na Moszczenice, przy kościele odbijamy w lewo i docieramy do żółtego szlaku, znowu fajnie się jedzie, cały czas górki nie ma nudy ;) docieramy do Wyśnie Domy i jedziemy na Skrudzinę ...gdzie na odcinku kilkudziesięciu metrów na budziku prawie 65km/h, co by było gdybym puścił hamulce? ;) w Skrudznie w lewo i kierunek na parking ... przy aucie puchy więc jadę dalej na Przehybe przejąć moje kobitki (z buta przeszły w górę i dół Przehybe) spotykam je przed 6 punktem podjazdu
dopadłem je przed 6 pkt. podjazdu na Przehybe © adamuso

gdybym miał więcej czasu podjechałbym jeszcze raz na szczyt :[ a tak ... powrót do furacza i kierunek domek.

Wypad co najmniej na 2 dni ... został niedosyt ... bardziej mnie zmęczyło siedzenie w furaczu niż śmiganie po górkach :/ jednak to trochę daleko jak na jeden dzień ... ale wrócę tam na pewno, bardzo udany wypadzik :)

ps. jeszcze parę fotek

gdzie strumyk płynie z wolna ... ;) © adamuso

znaczki © adamuso

jak widać © adamuso

przy schronisku na Przehybie © adamuso
Kategoria góral, z ziomami


  • DST 309.34km
  • Czas 11:48
  • VAVG 26.22km/h
  • VMAX 56.88km/h
  • HRavg 114 ( 60%)
  • Kalorie 7629kcal
  • Sprzęt "S"kładak drogowy
  • Aktywność Jazda na rowerze

niby razem a jednak osobno ;)

Czwartek, 13 sierpnia 2009 · dodano: 13.08.2009 | Komentarze 6

czyli "non drafting race" Olo stwierdził że na zawodach ma zakaz jazdy na kole więc się tego trzymał a ja też nie miałem zamiaru się wozić więc jechaliśmy w kilkunasto metrowych odstępach. Pierwszy raz jechałem z zamontowaną Lemondką (Olo z resztą też) i całe szczęście bo by mi kręgosłup odpadł. Wcześniejsze ustalenia były takie że jedziemy 300km przy okazji odwiedzając Częstochowę, ale nie w taką pogodę !!! Ty, Olo ! jak żeś sprawdzał te prognozy? ... z rana pomyślałem, że jak dojedziemy do Czewy w tych warunkach to będzie dobrze.


Ale od początku, budząc się o 4 rano i spoglądając przez okno miałem nadzieję że wspólne śmiganie z Olem tym razem się nie uda, zaczęło kidać, ustawka była taka że wyjeżdżam z tauzena o 5:00 i śmigam przez Wojkowice w stronę Będzina i spotykamy się w okolicach Góry Siewierskiej. Zadzwoniłem, oczekując jednoznacznej odpowiedzi że to jednak nie ma sensu ;) ziom okazał się nie ugięty tz. dzwoniłem, oczekując zniechęcenia w głosie kolegi, jakże wielkie było moje rozczarowanie, kiedy oznajmił że jest zwarty i gotowy, cokolwiek to znaczyło ;P chcąc nie chcąc, wciągnąłem makaron z kurakiem zebrałem gadżety i o 5:15 ruszyłem w stronę Będzina...48min...i już ;) po spotkaniu kierunek Przeczce, naturalnie, ciągle pada i mocno wieje . Olo stwierdził, z uśmiechem na twarzy że taka pogodę miał przez całego Ironmen'a w Roth pfffff też mi rewelacja :P ale dlaczego ja mam cierpieć ;P tak czy owak, mój "kajjojestgps" się zrypał i zaliczyliśmy :D ... pierwsze kółko :( wokół Zendka i okolicznych mieścin...wracając do punku wyjścia, dalej Strąków w stronę Cynkowa przez las, dziury i błoto. Jakoś się udało przejechać bez defektu i spokojnie popedaliliśmy do Kozich Głów. W Mzykach Olo dokręcał poluzowaną lemondkę, po paru km zorientowałem się że go za mną nie ma, zatrzymałem się, zjadłem batonika a jego dalej nie ma, przepadł. No to wracam, do rozjazdu na górce też go nie ma, dzwonie, "no bo w prawo (tam gdzie pojechałem) były takie dziury a prosto fajna droga więc myślałem że pojechałeś tym nowym asfaltem" ehh ten wyluzowany Oluś ;)
Dalej już namierzyliśmy drogowskazy na Częstochowę i bez przeszkód zdobyliśmy Jasną Górę. Pstryknęliśmy parę fotek, popatrzyliśmy na pielgrzymki i ... zachciało mi się siku ;) no to jazda w jakieś miejsce odosobnienia żeby nie zgorszyć tłumu. Po opróżnieniu pęcherzy ruszmy w drogę powrotną, tradycyjnie myląc trasę. Przestało padać, młoda godzina więc nie było problemu trochę pobłądzić. Z każdą godziną pogoda się poprawiała, nawet słoneczko wyszło za chmur ale nadal wiał silny wiatr. Dojechaliśmy do Aleksadrii Pierwszej potem do Aleksandrii Drugiej i wylądowaliśmy w lesie, nie było sensu wracać, podjęliśmy heroiczną próbę przejechania piaszczystego odcinka na naszych kolarkach, po 50m już grzecznie pchaliśmy nasze rowerki przed siebie, miałem tylko cichą nadzieję że nie będziemy się przedzierać w ten sposób przez długie kilometry. Na szczęście po 20 min. doszliśmy do asfaltu i pytając przydrożnych sprzedawców grzybów o drogę dojechaliśmy do Własnej (moja? e nie) skąd już znałem drogę powrotną. W Kozich Głowach zatrzymaliśmy się na obiad w zajeździe obok stacji benzynowej, zjadłem rosół, kotleta z kuraka, surówkę i fryty, zapiłem colą i błogo mi się zrobiło. Ale w końcu nie jesteśmy tu dla przyjemności ;) ruszamy w drogę, ciężko się jedzie w nogach ponad 200km do chaty jakieś 50km zostało.Siada psycha, w butach sajgon, dupa boli, łańcuch piska, znowu w mordę wieje. Na szczęście rozkręcamy się i średnia wzrasta. W Zendku podejmujemy decyzję o dokręceniu do 300km, wiedziałem że nie mam na to szans dojeżdżając do WPKiW i kręcąc kółka wokół parku. Potrzebowałem jeszcze dodatkowo jakiś 70km żeby przekroczyć 300km na progu domu. No to jedziemy wokół lotniska w Pyrzowicach, w stronę Ożarowic czołowy wiatr, leżę na lemondce i gnam 20km/h w drodze do Mierzęcic wiart w plecy i jadę 35km/h, supcio. Na drugim kółku zdejmujemy nasze "spadachrony" tz. kurtki, które wyglądały podobnie jak zawiało, no i od razu lżej. Teraz już odliczam każdy kilometr, po trzecim kółku brakuje jeszcze 28km ...do chaty mam ponad 30km, udało się :) teraz już wyluzowani obieramy azymut na domek. Olo jedzie ze mną do Wojkowic bo brakuje mu jeszcze 12km (rano przed spotkaniem miałem więcej bo jechałem z Katowic a on z Będzina) rozstajemy się i każdy jedzie w swoją stronę. Dojeżdżam do WPKiW, macham bronka i zjeżdżam na chatę, samopoczucie doskonałe. Jestem bardzo zadowolony że udało się uzyskać ten wynik, praktycznie solo i w taką pogodę. Ale gdyby nie przejaśniło się w drugiej części dnia nie miałbym szans tego ukręcić, fart.

kilka fotek
Olo, baton, i bike w trawie © adamuso


se grzebie w worku :P © adamuso


mam qwa dość ... tego deszczu ;) © adamuso


Olo © adamuso


...ja biorę armatę... © adamuso

...Olo zafascynował się dzwonem ;) © adamuso

byłem...jakieś 5 min. ...ale zaliczone ;) © adamuso

no i tyle z fotencji © adamuso



pozdrawiam

Trasa:
Tauzen-WPKiW-Siemianowice Śląskie-Wojkowice-Psary-Malinowice-Dąbie-Toporowice-Przeczyce-Mierzęcice-Zendek-Ożarowice-Pyrzowice-Zadzień-Zendek-Strąków-Cynków-Kozie Głowy-Mzyki-Ligota Woźnicka-Pakuły-Rudnik Wielki-Własna-Nierada-Brzeziny Nowe-Częstochowa-Blachownia-Aleksandria(w tych okolicach z buta przez las)-Konopiska-Rększowice-Hutki-Własna-Rudnik Wielki-Rudnik mały-Pakuły-Ligota Woźnicka-Mzyki-Kozie Głowy (obiad w zajeździe przy stacji benzynowej)-Cynków-Strąków-3X(Zendek,Ożarowice,Mierzęcice,Zadzień,Zendek)-Przeczyce-Toporowice-Dąbie-Malinowice-Psary-Wojkowice-Siemianowice Śląskie-WPKiW-Tauzen END

ps edit

"Automoderacja:
Status tego wpisu został automatycznie ustawiony na "Zablokowany".
Oznacza to, że w tym momencie dane o kilometrach w tym wpisie nie są brane pod uwagę w statystykach serwisu.
Stało się tak ponieważ dodałeś dużą liczbę kilomterów jednego dnia. Zachodzi podejrzenie, że jest to suma km z kilku wyjazdów, a takie wpisy są blokowane w statystykach."

:[ buuu
Kategoria szosa, z ziomami, >11h


  • DST 101.18km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:06
  • VAVG 24.68km/h
  • HRmax 167 ( 89%)
  • HRavg 115 ( 61%)
  • Sprzęt "S"kładak MTB
  • Aktywność Jazda na rowerze

udany week, powrót

Niedziela, 9 sierpnia 2009 · dodano: 09.08.2009 | Komentarze 1

opis i foty soon

Miluś w drodze do Targanic © adamuso
Kategoria z ziomami, góral


stat4u