Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi AdAmUsO z miasteczka Katowice. Mam przejechane 66677.37 kilometrów w tym 12733.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy AdAmUsO.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

z ziomami

Dystans całkowity:27119.16 km (w terenie 6887.50 km; 25.40%)
Czas w ruchu:1299:19
Średnia prędkość:21.38 km/h
Maksymalna prędkość:75.28 km/h
Suma podjazdów:133963 m
Maks. tętno maksymalne:182 (101 %)
Maks. tętno średnie:163 (90 %)
Suma kalorii:458683 kcal
Liczba aktywności:406
Średnio na aktywność:68.48 km i 3h 12m
Więcej statystyk
  • DST 25.30km
  • Czas 01:07
  • VAVG 22.66km/h
  • Sprzęt taczkens
  • Aktywność Jazda na rowerze

reg - z Arturem

Poniedziałek, 28 października 2013 · dodano: 29.10.2013 | Komentarze 0



  • DST 89.60km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:34
  • VAVG 19.62km/h
  • HRmax 171 ( 95%)
  • HRavg 141 ( 78%)
  • Kalorie 4297kcal
  • Podjazdy 2020m
  • Sprzęt taczkens
  • Aktywność Jazda na rowerze

KoRNO - kosmiczny rajd na orientację :)

Sobota, 26 października 2013 · dodano: 27.10.2013 | Komentarze 6

Pora spróbować czegoś nowego :) wybór padł na imprezę organizowaną przez Monikę i Tomka.



80km po Beskidach zachęcało, do tego idealne warunki pogodowe, zdecydowaliśmy się z Arturem wystartować. Zastanawialiśmy się jeszcze nad pętlą enduro ale Artur miał tylko do dyspozycji rower treningowy, do tego jazda po liściach w Beskidach może skończyć się nieprzyjemnie. Dlatego wybór padł na nasz ulubiony dystans giga.

Nasze cele troszkę się różniły, ja miałem ochotę na przyjemną wycieczkę, Artur chciał wygrać, musiałem się dostosować bo nawigatorem jestem raczej marnym i pewnie sam bym się gdzieś zgubił ;)

Wziąłem na siebie dyktowanie rozsądnego tempa, Artur pilnował kierunku, wszystko grało jak w zegarku, szybko trafialiśmy do poszczególnych punktów i po 3h została nam tylko do ogarnięcia Hrobacza i okolice.

Tutaj popełniliśmy ogromny błąd, były trzy punkty, ruiny zamku Wołek, kamieniołom i schronisko na Hrobaczej. Przewidywaliśmy że po zdobyciu schroniska, będziemy mieli wielki problem ze zlokalizowaniem punktu na kamieniołomie. Uznaliśmy że bezpieczniej będzie zacząć od dupy strony ;)
Łatwo zaliczyliśmy Wołek, żeby nie objeżdżać górek asfaltami do punktu na kamieniołomach, zdecydowaliśmy się na wypych do niebieskiego szlaku, nie była to łatwa droga bo ścianka była naprawdę stroma.

Po dotarciu do niebieskiego szlaku pojechaliśmy nim w kierunku miejscowości Kozy, stamtąd mieliśmy asfaltami dojechać na kamieniołom i łatwo zdobyć ten punkt, rzeczywistość okazała się brutalna ;)

Droga nie była wcale łatwa, a na taką wyglądała na mapie, trochę pobłądziliśmy zanim trafiliśmy w dobrą "odnogę" ... dalej było już tylko gorzej ;)
szlajanie się po torze motocrossowym w poszukiwaniu "drzewa NAD urwiskiem"
sporo czasu i sił straciliśmy na dotarciu do owego urwiska, kilka osób tam było bezskutecznie poszukując punktu PK4. Dojechaliśmy do ścianki wysokiej na kilkadziesiąt metrów, szkoda tylko że POD urwiskiem ;P ... drzewko było nad naszymi głowami :/ dostać się do niego nie było łatwe, rower nie pomagał, przedarcie się przez krzaczory i powalone pnie drzew wysysały z nas resztki energii.

Jakoś udało się w końcu dotrzeć, został ostatni punkt - Hrobacza i dwie opcje, wrócić asfaltem do żółtego szlaku lub targać bika na plecach. Byliśmy już na sporej wysokości, więc nie było sensu zjeżdżać w dół, szarpaliśmy dalej rowery na plecach ... dawno nie łaziłem po tak stromych ścieżkach, trzeba było maksymalnie się skupić żeby nie zjechać w dół na tyłku.

Po wdrapaniu się na czerwony szlak, zdobycie Hrobaczej było formalnością.

Mieliśmy komplet punktów więc zadowoleni rozpoczęliśmy zjazd z Hrobaczej ale żeby nie było tak pięknie, Artur szlifuje asfalt na jednym z zakrętów :( na szczęście nic poważnego się stało. Dalej, już bez przygód, ledwo żywi ;) wracamy do bazy rajdu i meldujemy się na drugim miejscu.

Wygłodniali, rzuciliśmy się na ciastka i mineralkę, do tego micha makaronu i można było pomyśleć o jakimś piwku :)
Artur powoził furacza więc degustowałem bronki z Kubą który dzielnie walczył na trasie enduro.

Muszę przyznać że bawiłem się fantastycznie, zdobywanie punków bardzo wciąga :) do tego wymagający teren, solidna dawka zmęczenia i ogromna dawka endorfin. Jeżeli kolejne edycje będą równie wymagające to z chęcią się na nich pojawię i każdemu mogę z czystym sumieniem polecić Kosmiczne Rajdy Na Orientację


----------------------------------------------------------------------------

fotorelacja

fotki w kolejności zdobywania poszczególnych PK

1.




2.


3.






4.


5.




6.




7.




8.






9.






10.












11.





pikaczu

  • DST 29.10km
  • Czas 01:24
  • VAVG 20.79km/h
  • HRmax 140 ( 77%)
  • HRavg 100 ( 55%)
  • Kalorie 641kcal
  • Podjazdy 160m
  • Sprzęt taczkens
  • Aktywność Jazda na rowerze

pitu pitu - znów coś mnie piska w taczce :/

Wtorek, 22 października 2013 · dodano: 22.10.2013 | Komentarze 0



  • DST 50.70km
  • Teren 48.00km
  • Czas 04:13
  • VAVG 12.02km/h
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 130 ( 72%)
  • Kalorie 3404kcal
  • Podjazdy 1709m
  • Sprzęt taczkens
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielka Racza - na sucho, drugi raz w życiu, pięknie było :)

Sobota, 12 października 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 3









Kategoria góral, z ziomami


  • DST 70.30km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:41
  • VAVG 15.01km/h
  • HRmax 162 ( 90%)
  • HRavg 129 ( 71%)
  • Kalorie 3732kcal
  • Podjazdy 1596m
  • Sprzęt "S"kładak bujak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rychlebské Stezky z Jackiem i Gregiem

Sobota, 5 października 2013 · dodano: 05.10.2013 | Komentarze 0

jak na okres roztrenowania ;P (prawie jak zawodowiec hehehe) to ujechałem się dzisiaj mocno, nogi nadal obolałe po czwartkowym bieganiu, na pierwszej rundzie zaczęliśmy od Tajemnego, coś mnie się od początku nie podobał ;) a za chwilę mnie pokarało i zaliczyłem piękne otb ...bolało... po uskoku, wbiłem się przednim kołem w kamola i nadziałem się klatą na wystający głaz aż mnie się klamka xtr wygła, bujak oberwał hehehe trochę humor mi się popsuł ale jak wjechaliśmy po raz pierwszy na Superflow to mi przeszło.
W sumie zrobiliśmy 3 pętle i wyszło z tego niezłe mega :)
piknie było.

jaca
Kategoria góral, z ziomami


  • DST 61.90km
  • Czas 02:14
  • VAVG 27.72km/h
  • HRmax 165 ( 91%)
  • HRavg 129 ( 71%)
  • Kalorie 1595kcal
  • Podjazdy 342m
  • Sprzęt "S"kładak drogowy
  • Aktywność Jazda na rowerze

6+30+wt

Środa, 18 września 2013 · dodano: 18.09.2013 | Komentarze 0



  • DST 71.50km
  • Teren 65.00km
  • Czas 03:26
  • VAVG 20.83km/h
  • HRmax 167 ( 92%)
  • HRavg 156 ( 86%)
  • Kalorie 3837kcal
  • Podjazdy 1308m
  • Sprzęt taczkens
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bikemaraton 2013 - Polanica Zdrój

Sobota, 14 września 2013 · dodano: 16.09.2013 | Komentarze 5

przygotowania do finału w Istebnej trwają ... do ogarnięcia 4h treningu wszystkich cech motorycznych ... nie było lepszej opcji niż Grabek.

Moje ulubione warunki atmosferyczne na ściganie, więc w zajebistym humorze staję sobie w 3 sektorze, pogadałem sobie z chłopakami którzy śmigają mini, spore zaangażowanie, w bojowych nastrojach, nie przestraszyli się pogody, szacun :) tutaj nikt nie drwi z tego dystansu, na moje pytanie, dlaczego nie jeżdżą mega, stwierdzili zgodnie, że wolą pościgać się na mini, niż zdychać na mega :)

Start ...

Na początek podjazd jakieś 13 km trasy z podjazdem na raty, na pierwszym fragmencie mnie przytkało ale na drugim czułem się jak Bogdan wyprzedzając sznurki bikerów ;) szkoda że tak tylko u Grabka :/

W końcu dojechałem do Romka B. który startował z 2 sektora ... wtedy wiedziałem że to moje miejsce i trzeba zluzować łydę.

Romek dowala mi na każdym maratonie po kilkanaście minut, dzisiaj postanowiłem powalczyć i kontrolować sytuację do samego końca ... w końcu miałem przewagę sektora więc dojechanie wspólnie do mety stawiało mnie oczko wyżej w open.

Trasa bez szaleństw, dużo szutrów, jakiś błotny singiel się trafił, podjazd po tarce która skutecznie wybijała z rytmu, generalnie szybko ... za szybko na takie pagórki ... liczyłem na ponad 4h śmigania a tu zonk.

Noga podawała, bengaj nie dał rady na taką temperaturę i miałem duży dyskomfort w mięśniach nóg, zmarznięte kloce przez całą trasę, nie potrafiłem ich dogrzać chociaż starałem się pracować kadencją, trochę żałowałem że olałem nogawki, może było by lepiej.

Udało się wciągnąć batona i dwa żele, wodę z bidonu wylewałem na koniec ;)

W końcówce mocno telepało i łańcuch mi zblokowało, szarpałem się z 30 sekund, dobrze że w porę to zauważyłem bo mocniejsze depnięcie w pedały skończyło by się zdejmowaniem tylnego koła.

Dojeżdżam na metę, zadowolony że udało się równo przejechać cały dystans, nawet przed Romkiem ;) ale mogło by być troszkę dłużej, chciałem sprawdzić kiedy przyjdzie kryzys.















time 03:26:30
open 16 | 8 M3

  • DST 69.45km
  • Czas 02:39
  • VAVG 26.21km/h
  • HRmax 175 ( 97%)
  • HRavg 124 ( 68%)
  • Kalorie 1863kcal
  • Podjazdy 362m
  • Sprzęt taczkens
  • Aktywność Jazda na rowerze

tlenik + dwa akcenty, popełniłem zgłoszenie na Grabka bo zapowiadają 16 stopni i deszcz ;)

Wtorek, 10 września 2013 · dodano: 10.09.2013 | Komentarze 0



  • DST 77.20km
  • Teren 75.00km
  • Czas 04:50
  • VAVG 15.97km/h
  • HRmax 176 ( 97%)
  • HRavg 159 ( 88%)
  • Kalorie 5435kcal
  • Podjazdy 2482m
  • Sprzęt taczkens
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade Volvo MTB Marathon - Wałbrzych 2013

Poniedziałek, 9 września 2013 · dodano: 09.09.2013 | Komentarze 1

kolejny start za nami...

Coś wisiało w powietrzu od samego rana ;) chyba to moja sprawka bo coś mnie pokręciło po śniadaniu i spędziłem kilka nerwowych chwil na kiblu. Pewnie to Ci emeryci co wymietli wszystko z talerzy a nam zostały jakieś nędzne okruchy i jajkownica ;)
Dobrze że start wyjątkowo o 10:30 miałem czas się jeszcze ogarnąć.
Z Rafałem i Marcinem zdecydowaliśmy się na poranną rozgrzewkę i pojechaliśmy na start na bikach, Ben straszył, że to w ciul daleko ... na szczęście było tylko daleko, gdyby było w ciul daleko, to nie dojechalibyśmy na czas ;)
Wyjszło jakieś 15km w 45 minut, w sam raz na rozgrzanie uda i załatwienie tablet antynapadowych u znachora.
Przy miasteczku dziwnie pustawo, na parkingach mało ludzi, brak kolejek przy kiblach ;) (byłem czujny) pogoda od kilku dni stabilna, spodziewałem się oblężenia "Mordoru" a tu dziwna cisza ...
Chłopaki z teamu nerwowo kręcili się po parkingu w oczekiwaniu na dostawę koksów bo Artur z Krzyśkiem mieli ze sobą, a błądzili gdzieś po Wałbrzychu, na szczęście zdążyli i każdy odebrał co mu się należało.

Pogadałem chwilkę z ziomalami z Wielkopolski - Jackiem, Mariuszem i Markiem, uśmiechnięci, wyluzowani :) fajnie że przyjechali pomęczyć się na golonie, liczę też na ich obecność w Istebnej.

Pakujemy się w sektory, chwilka gadki i ruszamy.

Zaczynam jazdę z pułapu 110hr, jakieś 30hr wyżej niż zwykle na starcie, samopoczucie ok więc nie panikuję, jadę swoje... po 5 minutach jestem już nad RCP i nie zapowiada się by była szansa trochę zbić tętno.
Zaczyna wyprzedzać mnie coraz większa liczba zawodników, Mariusz ruszył z kopyta, Jacek czujnie pomykał za nim. Ja postanowiłem trzymać się Wojtka, w Wiśle ładnie pocisnął, jego tempo mi odpowiadało, a że to przesympatyczny gość z którym zawsze można pogadać na maratonie, zamiast samotnie sapać, to skorzystałem z okazji i sporo kilometrów ujechaliśmy razem.

Pierwszy zjazd zapowiadał ciekawą traskę, niestety potem było już tylko gorzej, tylko kilka ciekawych fragmentów, większości nudne szutry, ogólnie kiszka.

Jechałem w eksperymentalnym ustawieniu pozycji w taczkensie, mostek na + i siodło o 0.5cm w dół, z mostka jestem zadowolony, wyprostowana pozycja ułatwia oddychanie ale czułem dyskomfort w prawym kolanie, więc muszę popracować jeszcze nad wysokością siodła.



Po godzinie jazdy przestało być miło i sympatycznie, zaczęły się problemy, po zjedzeniu kęsa batonika, po kilku minutach, zebrało mi się na pawia, co prawda nie wyskoczył ale ciągle był blisko, niemiłe uczucie.
Zastanawiałem się czy sobie nie ulżyć w cierpieniu, ale stwierdziłem że póki sam nie wyskoczy to lepiej nie pozbywać się resztek płynów z organizmu, zwłaszcza po porannych ekscesach, odwodnienie było realnym zagrożeniem a to mogło się tylko jednym skończyć, totalną bombą.

No ale jechać trzeba, opróżniłem bidon z wodą na przemian ze słodkim izo z bukłaka, zaczęło mnie mocno suszyć, piłem a nie mogłem zaspokoić pragnienia, dziwne uczucie, chyba kac ;) po sporej dawce płynów pocisło mnie na tym razem na pęcherz ... ja pierdziele, tak się nie da żyć ! a co dopiero jechać. Stwierdziłem że wyleje się na bufecie, i tak miałem stanąć zatankować, jak dojechałem, pędzikiem napełniłem bidon, camela, i co ? jajco ! zapomniałem się wyszczać ! jak wsiadłem na bika, to stwierdziłem, że wytrzymam do kolejnego pit stopu.
Znów duldałem wodę na przemian z izo, pragnienie nie odpuszczało, podjąłem próbę zjedzenia kolejnego kawałka batonika, na szczęście weszło ;) jest dobrze, po 30 minutach kolejny kęs, jest super ! power !!! jadymy !!! napieramy, odrabiamy straty !!!
Po kilku kilometrach, JEB, jak obuchem w łeb, a raczej w brzuch ...
Zaczęło mi kichy skręcać, tempo spadło z wolnego do żałosnego, do tego dopadł mnie przed rozjazdem Mateusz Zoń, lider dystansu Mega, taka sytuacja ... niech mnie ktoś dobije !!! mogłem o to poprosić Wojtka Stawarza, ale mu się spieszyło.

No i stało się ... po rozjeździe stanąłem total, przewiesiłem się przez kierę i cierpiałem dole, szukałem pretekstu żeby się wycofać, nie wiem po co, prędzej zjadą mnie nieprzytomnego na trasie, niż z dnf'em na mecie ;P ... no chyba że taczkens się wysypie, ale spece się nie psują ;)

Jak sobie tak wisiałem, to mnie Krzychu myknął, szybka analiza sytuacji, Jacek i Artur z przodu, Krzychu właśnie pojechał, jestem czwarty z teamu, z tyłu nikogo, ASE pojechało, generalka teamowa ! jeszcze tylko ten jeden raz! ... ruszyłem ...

Byle do bufetu...

piciu!!!!

Jest bufet, uratowany ... wale mineralkę z gwinta, nigdy z taką przyjemnością nie zrobiłem 0.7 ;) chłopaki napełniają bidon, foluje dodatkowo camela i jazda ... aha siku ! ... eeee już mi się nie chce :)

Powoli wracam do żywych, tempo powolutku wzrasta, dojeżdżam po raz kolejny do rozjazdu, pytam Kowala, ile do mety ? 11km ... chleje ciągle wodę, żarcie odpuściłem, jeden baton musi wystarczyć...



Coraz więcej zawodników na trasie, niestety tylko Mega, mykam Ose, który na mnie czekał ;P dzięki ziom, napieram mocno na pedały, jedzie się super! wpadam z impetem na nasyp i gnam po tłuczniu w kierunku mety, 3km do mety, ostrożnie ogarniam końcówkę żeby się głupio nie wyłożyć na koleinach, słit focia od Pawła z bikelife i szczęśliwy wpadam na metę, ja pierdole ale rzeź ! :) ekstremalnie tak jak lubię, szkoda że trasa taka nie była ;)

Wciągam makaron :) brzucho wporzo, paw se poszedł, siku odpuściło.
Robimy rozjazd z Marcinem na kwaterę, kluczyka do pokoju nie było, więc uprawialiśmy browaring na ławingu w oczekiwaniu na resztę ekipy :)

Generalka teamowa ogarnięta ! trzeci plac zaklepany, w Istebnej świętujemy :)

No i jak tu nie kochać MTB ? ;)


pikaczu, musiałem resetnąć w trakcie bo się czujnik pogubił ;)


aha staty
time 04:55:09
open 35 | 17 M3

  • DST 15.10km
  • Czas 00:45
  • VAVG 20.13km/h
  • HRmax 158 ( 87%)
  • HRavg 124 ( 68%)
  • Kalorie 578kcal
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt taczkens
  • Aktywność Jazda na rowerze

dojazd na start

Sobota, 7 września 2013 · dodano: 09.09.2013 | Komentarze 0

Kategoria z ziomami


stat4u